Antonietta Meo (ur. 15 grudnia 1930 w Rzymie – zm. 3 lipca 1937 w Rzymie) to włoska, niespełna siedmioletnia dziewczynka, pretendująca do zostania najmłodszą błogosławioną niemęczennicą kościoła katolickiego. Antonietta nazywana w domu Nennoliną pisała listy do Boga Ojca, Jezusa, Matki Bożej, Trójcy Świętej, do Anioła Stróża i do Ducha Świętego. W ciągu swojego krótkiego życia napisała ich ponad 160. 105 z nich stało się przedmiotem badań teologów, według których są one dowodem wyjątkowego mistycyzmu dziecka.
W 1942 rozpoczął się proces beatyfikacyjny Antonietty, który zakończono w 1972. Wówczas jednak Kościół nie dopuszczał beatyfikacji dzieci, które nie zmarły męczeńską śmiercią. W 1981 roku Kongregacja ds. Beatyfikacji i Kanonizacji uchyliła ten nieformalny zakaz, a 18 grudnia 2007 roku, papież Benedykt XVI podpisał dekret o heroiczności cnót Antonietty Meo.
W rodzinie nazywano ją zdrobniale Nennolina. Była uroczym, radosnym, roześmianym, rozbieganym dzieckiem. Któregoś dnia, na wiosnę 1936 r., skacząc po ogrodzie, potknęła się o kamień i zraniła kolano. Ból był okropny, ale nie narzekała. Lekarze zlekceważyli ranę i zakończyło się… amputacją nogi. Wszyscy litowali się nad nią, ale ona nie litowała się nad sobą. Raczej cieszyła się, że może swoje cierpienie ofiarować ukochanemu Jezusowi. Gdy nauczyła się pisać, każdego dnia pisała list do Jezusa i Maryi, który zazwyczaj podpisywała imionami Antonietta i Jezus. Tak powstał zbiór ponad stu bardzo krótkich, ale wymownych korespondencji, świadczących o jej głębokim zjednoczeniu z Jezusem i Matką Najświętszą. Głębia i dojrzałość tych systematycznie zapisywanych wyznań mistycznych stały się przedmiotem poważnych studiów i badań teologicznych.
Pewnego dnia, kiedy jej ojciec zapytał ją, czy bardzo odczuwa ból, odpowiedziała mu „Tato, ból jest jak tkanina – im silniejszy, tym ma większą wartość”. Jednym z jej marzeń było zostać lampką stojącą przed Tabernakulum i świecić dzień i noc.
Oto kilka wyznań z liścików Nennoliny, która Najświętszą Matkę zawsze nazywa Mamusią:
„Drogi Jezu, tyle wycierpiałeś na swoim krzyżu, dlatego ja pragnę złożyć Ci dużo kwiatów i zawsze być blisko, blisko, przy Twoim krzyżu z Tobą. (…) Drogi Jezu, powiedz Mamusi, że ja pragnę być blisko Niej na Kalwarii pod Twoim krzyżem. (…) Mamusiu, pomóż mi zebrać dużo kwiatków, by je ofiarować Jezusowi, kiedy będę Go przyjmować w pierwszej Komunii świętą. (…) Droga Mamusiu, ja bardzo kocham także Ciebie, droga Mamusiu. Powiedz Jezusowi, aby udzielił dużo łask mnie i całemu światu. Będę bardzo zadowolona, jeśli zbawi dusze i uratuje cały świat; proszę Cię o to z całego serca”.
Maryja – w pojęciu Nennoliny – jest tą Matką, której Jezus zawsze jest posłuszny, dlatego poufale zwraca się do Niej: „Droga Mamusiu, Tyś taka dobra; weźmij moje serce i zanieś je Jezusowi. (…). Pragnę z Twoich rąk przyjmować Jezusa, abym w ten sposób zawsze była tego godna. (…) Droga Mamusiu, ja Ciebie tak bardzo kocham! Proszę Cię, powiedz Jezusowi, aby mi wybaczył, że ja w Kościele nie jestem taką, jak powinnam być. Powiedz, Droga Mamusiu, Jezusowi, że ja Go bardzo kocham. (…) Jestem bardzo zadowolona, że dziś, Droga Mamo, jest Twoje święto. Na drugie święto Twoje i święto Jezusa postaram się złożyć małe ofiarki. Powiedz Jezusowi, że wolałabym umrzeć, zanim bym miała popełnić grzech śmiertelny”.
Na kilka dni przed Pierwszą Komunią świętą – 11 listopada 1936 r. pisała do Matki Najświętszej: „Droga Mamusiu, któż zrozumie, jak piękny będzie ten dzień, kiedy Twój Boski Syn przyjdzie do mojego serca, ale ja chciałabym Go przyjąć z Twoich świętych rąk. Uczynisz mi to, Mamusiu?”.
Ostatni list do Jezusa napisała Nennolina 2 czerwca 1937 r. Właściwie już nie była w stanie go napisać sama, lecz pod jej dyktando pisała go matka: „Drogi Jezusie, powiedz swojej Mamusi, że Ją bardzo kocham i pragnę być blisko przy Niej”.
Od 3 maja 1999 r. ciało Nennoliny spoczywa w rzymskiej bazylice Świętego Krzyża Jerozolimskiego.
(tekst za: parafiaoplawiec.pl)