A właściwie nie z Chochołowa… Ale to bardzo długa historia!
Historia, którą znają uczestnicy ostatniego nabożeństwa fatimskiego.
Historia, którą w podtytule można nazwać nie tyle SPRAWĄ DLA REPORTERA, co bardziej „Sprawą (dla) Matki Bożej”.
Historia pięciu rodzin spod Lidzbarka Warmińskiego, którym tuż przed Bożym Narodzeniem spłonął dom.
Historia nieszczęścia, z którego z pomocą Bożej Opatrzności i dobrych ludzi (a wiemy, że Pan Bóg posługuje się ludźmi, aby okazać swoją pomoc) udaje się odbudować dobro.
Historia, której początek powinniśmy zapisać w takiej właśnie formie:
„Madonna z Chochołowa wezwała pewnego Józefa, męża Janiny, ojca Jakuba, Macieja i Magdy, aby wyruszył na północ, w daleką drogę (ponad siedemset kilometrów), by w ciemnościach zapalił iskierkę nadziei…”
Trochę ta historia przypomina przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. I pozwala nam z uśmiechem gromko zawołać: SURSUM CORDA – W GÓRĘ SERCA!
Już za chwilę rozpoczynają się prace przy starym, drewnianym kościółku Przemienienia Pańskiego, które powierzyliśmy góralom z zaprzyjaźnionej Parafii Świętego Jacka z Chochołowa. I Świętemu Józefowi, bo całkiem niedawno gościł w naszym drewnianym kościółku. I jeszcze Tej, która jest Matką Nieustającej Pomocy i Matką Miłosierdzia, Królową Jasnogórską i Panią Fatimską, Madonną z Wiktorówek i Ludźmierza, i jeszcze Madonną z Chochołowa i Białogonu. SURSUM CORDA! I jeszcze: SOLO DIOS BASTA!
Zdjęcie: Andrzej Kosakowski