W ramach 21 spotkań o adoracji eucharystycznej – pod wspólnym hasłem: „Nie bój się, przyjdź taki, jaki jesteś” – dzisiaj pierwsze spotkanie-refleksja: WYSKAKUJ Z BUTÓW!
Często lękamy się adoracji i trwania na modlitwie przed Jezusem Eucharystycznym, ponieważ wydaje się to nam… zbyt trudne! Jednak najważniejsze jest zrozumienie, że adoracja nie jest modlitwą dla wybranych, lecz dla każdego – i nie jest ona nieobowiązkowa. Jeśli chcesz wzrastać duchowo, musisz znaleźć czas na adorację!
Przypomnijmy słowa papieża Benedykta XVI: „Bóg nas zna i czeka na nas w Jezusie Chrystusie w świętym sakramencie. Nie pozwólmy, by czekał daremnie. Nie mijajmy tego, co dla naszego życia najważniejsze i największe, roztargnieni i bierni”.
Modlitwa adoracyjna rodzi się z serca zachwyconego Bogiem – oto Jest tutaj, dla mnie, nieustannie. Ten, który jest Miłością przemienia moje serce. Pozwólmy sobie na luksus zachwytu, może najpierw emocjonalnego, szalonego, który „wyrywa z butów”, dodaje skrzydeł, aby stopniowo zmienić się w zachwyt prawdziwie duchowy, w postawę Mojżesza. Pan Bóg objawia się mu w postaci ognia, a Mojżesz musi najpierw zzuć buty, stanąć z pokorą przed żywą i rzeczywistą Obecnością samego Boga. Podobnie człowiek adoracji musi zdjąć buty (swoje buciki albo buciory), często zabłocone kalosze, którymi są wszystkie nasze związki ze sprawami ciemności. To wszystko, co nie pozwala na spotkanie z pełną światła łaskawością Boga: niewyznane grzechy lub przywiązanie do grzechu, nadmierne pragnienia i przywiązania, rozmaite urazy, sprawy nieprzebaczone, krzywdy, złość, gorycz, złe myśli, złe postawy, nieuporządkowane uczucia, troski, lęki, obawy – i tak dalej, i tak dalej…
Zacznijmy od odrzucenia tego, co sprawia, że jesteśmy przed Bogiem zablokowani, zamknięci. Zacznijmy od prostej modlitwy – „Panie, pomóż mi… sam nie dam rady!” I jeszcze: „Przyjdź, Panie Jezu!”