Aktualności

Ojcze nasz (1)

Modlitwa Ojcze nasz jest ważna z wielu powodów.

Modlitwę tę znamy na pamięć od dzieciństwa i powtarzamy ją codziennie. Wszystkim nam zdarzało się nie raz odmawiać ją mechanicznie i warto zastanowić się nad jej bogatą treścią.

Po drugie, modlitwy tej nauczył nas sam Jezus i dlatego jest ona wzorem modlitwy, pewnym ideałem, do którego zmierzają nasze modlitwy. Modlitwa Pańska jest fragmentem Kazania na górze, w którym Jezus ukazał w ogóle ideał życia chrześcijańskiego. Chodzi o to, aby nie tylko za tym ideałem się opowiedzieć, albo sprowadzić go do roli światopoglądu, który uporządkuje nasze głowy lecz do roli światopoglądu, który uporządkuje nasze życie. „Zobaczcie jak oni się miłują” – mówili poganie patrząc na pierwszych chrześcijan. Nie mówili: „Zobaczcie, jakie mają wzniosłe ideały.” Na realizację tego ideału Jezus daje nam konieczną pomoc – modlitwę Pańską.

Po trzecie, Ojcze nasz jest modlitwą, która uczy nas życia we wspólnocie. Odmawiając tę modlitwę używamy liczby mnogiej, a nie pojedynczej. Mówimy „Ojcze nasz”, „chleba naszego”, „odpuść nam nasze winy”. Użycie zaimka ‘Nasz’, a nie zaimka ‘mój’, jest właściwą perspektywą tej modlitwy, a więc także i życia. Modlę się dla siebie, ale we wspólnocie z innymi. Człowiek żyjący obok mnie modli się o to samo. Jeżeli jestem w stanie uznać swoje potrzeby, to powinienem uznać potrzeby drugiego. Prawdziwie będziesz posiadał, gdy będziesz posiadał z drugimi, a nie bez nich, obok nich, czy wbrew nim. Modlitwa Ojcze nasz jest nauką takiego właśnie życia – we wspólnocie. W Dziejach Apostolskich jest napisane, że Bóg zesłał Ducha Świętego, kiedy ‘wszyscy’ zgromadzili się w wieczerniku (nikogo nie brakowało). Duch Święty przyszedł dopiero wtedy, gdy zbudowali wspólnotę. Często w naszych domach, rodzinach nie modlimy się wszyscy. Wspólna modlitwa ojca i matki w domu ma inny wymiar niż modlitwa indywidualna. Ona sprawia, że taki dom staje się kościołem, wieczernikiem. Duch św. nie przyjdzie dopóki nie będziemy razem. Nie tyle w sensie miejsca, ale jednej myśli, jednego serca. Czyż to nie jest wzniosły ideał; i trudny zarazem? Oczywiście, każda modlitwa ma moment bardzo osobisty, intymny, pełen dyskrecji. Ale przenika się z nim wymiar wspólnotowy. Podobnie jak w relacjach między mężczyzną i kobietą istnieje całkowicie osobisty moment, potrzebujący intymności, wręcz zamknięcia się w czterech ścianach, a jednocześnie ich relacje małżeńskie i rodzinne z natury rzeczy zakładają odpowiedzialność publiczną.

Modlitwa Ojcze nasz składa się z siedmiu próśb: Ojcze:

  1. Święć się imię Twoje
  2. Przyjdź królestwo Twoje
  3. Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi
  4. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
  5. Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom
  6. Nie wódź nas na pokuszenie
  7. Ale nas zbaw ode złego.

 

Rozważmy dzisiaj pierwszą prośbę – „święć się imię Twoje” – i najpierw postawmy pytanie o imię Boga. Problem ten pojawia się w scenie powołania Mojżesza. Bóg objawia się Mojżeszowi w krzewie ognistym, który płonie, ale się nie spala. Mojżesz zaciekawiony tym zjawiskiem podchodzi bliżej i słyszy głos: „Ja jestem Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba.” Bóg każe Mojżeszowi wrócić do Egiptu i daje mu polecenie wyprowadzenia Izraela z Egiptu i zaprowadzenia do Ziemi Obiecanej. W imieniu Boga Mojżesz ma się domagać od faraona uwolnienia Izraela. W ówczesnym świecie było jednak wiele bóstw. Dlatego Mojżesz pyta Boga o imię, by na tle innych bóstw wykazać swój szczególny autorytet. Z jednej strony, idea imienia Boga jest związana ze światem politeistycznym, tzn. z wielobóstwem. W tym świecie także ten Bóg musi nadać sobie imię. Z drugiej jednak strony, Bóg, który powołuje Mojżesza jest rzeczywiście Bogiem. Nie jest jednym z kolejnych bóstw będących wytworem człowieka, odzwierciedleniem ludzkich tradycji i kultur, czy też znakiem ludzkiej tęsknoty za transcendencją. Właściwie, słowo „Bóg” nie dopuszcza liczby mnogiej, bo z samej swej istoty Bóg jest tylko jeden. Bóg nie może wejść w świat innych bóstw jako jedno z nich; nie może mieć imienia pośród innych imion. Dlatego odpowiedź Boga jest tajemnicza – zawiera w sobie jednocześnie odmowę i zgodę. Ta odpowiedź jest imieniem i jednocześnie nim nie jest. „Jestem, który jestem.” On jest; nic więcej. Jakkolwiek to rozumieć, Bóg nie pozostawił Mojżesza i nas bez odpowiedzi. Imię Boga jest tajemnicze, ale jest.

Każdy człowiek ma imię. Imię umożliwia zwracanie się do drugiego, stworzenie relacji, więzi. Bóg poprzez imię wchodzi w nasz ludzki świat. Można do Niego mówić, można Go wzywać. Bóg nawiązuje relację z ludźmi. Bóg poprzez imię staje się kimś bliskim człowiekowi, ale i człowiek może stać się kimś bliskim Bogu. Bóg oddał się w nasze ręce.

Wiemy jednak, że nawiązanie relacji z kimś jest ryzykiem. Czyjeś imię można bowiem znieważyć, podeptać; czyjegoś imienia można nadużyć.

Skorzystajmy tu ze słów św. Jana Pawła II z wywiadu-rzeki pt. „Przekroczyć próg nadziei”. Na pytanie Vittorio Messoriego, dlaczego Bóg nie objawia się w sposób bardziej wyraźny, dlaczego nie dostarcza namacalnych i dostępnych dowodów swojego istnienia, papież m.in. odpowiedział: „Czy jednak – starajmy się być bezstronnymi w naszym rozumowaniu – Bóg mógł pójść dalej w swym zbliżaniu się do człowieka, do jego ludzkiej kondycji, do jego możliwości poznawczych? Wydaje się, że poszedł najdalej jak tylko mógł, dalej już iść nie mógł. Poszedł w pewnym sensie za daleko…! Czyż Chrystus nie stał się 'zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan’ (1 Kor 1, 23)? Właśnie przez to, że Boga nazywał swoim Ojcem, że tego Boga tak bardzo objawiał sobą, iż zaczęto odnosić wrażenie, że za bardzo…! W pewnym sensie człowiek już nie mógł znieść tej bliskości. I zaczęto protestować. Ten wielki protest nazywa się naprzód Synagogą, a potem Islamem. I jedni, i drudzy nie mogą przyjąć Boga, który jest tak bardzo ludzki. Protestują: ‘to Bogu nie przystoi’. Powinien pozostać absolutnie transcendentny, powinien pozostać czystym majestatem, Majestatem pełnym Miłosierdzia, ale nie aż tak, żeby sam płacił za winy swojego stworzenia, za jego grzech. W pewnym sensie więc można mówić, że Bóg za bardzo się odsłonił człowiekowi w tym, co najbardziej Boskie, co jest Jego wewnętrznym życiem; odsłonił się w swej Tajemnicy” (Jan Paweł II, „Przekroczyć próg nadziei”, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 1994, s. 49). Kiedy zatem wydaje się nam, że problemem dla człowieka jest dalekość Boga, rzeczywistym problemem jest Jego bliskość. Co, jeśli Bóg daleki? – pytamy. A co jeśli Bóg bliski? – należy zapytać. Nie radzimy sobie z bliskością Boga, a nie Jego dalekością.

Imienia Bożego można nadużywać i w ten sposób plamić samego Boga. Imię Boga można sobie przywłaszczyć dla własnych celów i w ten sposób zniekształcać obraz Boga. Im bardziej oddaje się On w nasze ręce, tym łatwiej możemy przytłumić Jego światło; im bliżej nas jest, tym bardziej nasze nadużycia mogą uczynić Go nierozpoznawalnym. Przytoczmy wypowiedzi dwóch filozofów. Najpierw J. J. Rousseau (XVIII w.): „Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, a człowiek odpłacił Bogu tym samym i to z nawiązką.” Z kolei austriacki filozof żydowskiego pochodzenia Martin Buber powiedział kiedyś, że po wszystkich haniebnych nadużyciach imienia Boga, możemy stracić odwagę zwracania się do Niego po imieniu. Buber mówi, że powinniśmy z wielkim szacunkiem podnieść fragmenty tego zbrukanego imienia i spróbować je oczyścić. Sami jednak nie możemy tego dokonać. Możemy tylko prosić Jego samego, żeby nie dopuścił do umniejszania blasku Jego imienia w tym świecie. „Święć się imię Twoje”, to prośba o to, żeby Bóg sam wziął w swe ręce sprawę święcenia Jego imienia, żeby ciągle na nowo ukazywał się taki, jaki rzeczywiście jest, uwolniony od naszych deformacji.

Prośba ta zawsze jest dla nas także wielkim rachunkiem sumienia. W ramach ćwiczeń rekolekcyjnych zadajmy sobie kilka pytań:

  • jak obchodzę się ze świętym imieniem Bożym?
  • czy ze czcią staję przed tajemnicą Jego bliskości, posuwającej się aż do obecności w Eucharystii, w której rzeczywiście cały oddaje się w nasze ręce? Eucharystia ukazuje bliskość Boga w sposób szczególny. Jezus Chrystus Eucharystyczny daje się pod postacią chleba. Chleb jest czymś bliskim człowiekowi. Tak bliskim, że przechodzimy do porządku dziennego nad jego obecnością. Codziennie sięgamy po chleb. Chleb szanuje się najbardziej kiedy się go zjada, a nie wyrzuca, czy dopuszcza do jego zepsucia. Chleb jest po to, aby go zjeść, a nie przechowywać na półce. Najbardziej szanujemy chleb eucharystyczny kiedy go ‘zjadamy’.
  • czy troszczę się o to, żeby to święte przebywanie Boga z nami nie strąciło Go w błoto, lecz żeby nas dźwigało ku Jego czystości i świętości?

 

ks. Jacek Golbiak

  • Liturgia dnia

  • Msze Święte

    W niedziele i święta:
    8.00, 10.00, 12.00 i 17.00
    W tygodniu:
    17.00

  • Spowiedź

    codziennie 30 min. przed Mszą świętą

    w niedziele – w czasie Mszy świętej

  • Kancelaria Parafialna

    Najlepiej po prostu przyjść na Mszę świętą o godz. 17:00. Po liturgii pomodlić się jeszcze chwilę jakąś „białogońską” modlitwą, np. PRZEMIEŃ NAS, PANIE,/ PRZEMIEŃ NAS, PANIE JEZU,/ PRZEMIEŃ NAS, PANIE JEZU CHRYSTE,/ I ZMIŁUJ SIĘ NAD NAMI, a potem śmiało wkroczyć do zakrystii… Znajdziemy tam jakiegoś pomocnego duszpasterza. Gdyby nikt nie nie okazał nam zainteresowania, to zawsze można sięgnąć po tajemniczą i niezawodną broń: zawołać „SOLO DIOS BASTA”, to na pewno poskutkuje!
    (wejście do kancelarii od ul. Fredry, obok zielonej kapliczki Świętej Joanny Beretty Molli)

  • RSS Diecezja Kielecka

  • Polecane

  • Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.