Aktualności

Ojcze nasz (3)

Trzecia prośba – „bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi” – wskazuje na dwie rzeczy:

  • Istnieje wola Boża, którą mamy pełnić,
  • Gdzie spełnia się wola Boża, tam jest niebo.

Ziemia staje się niebem, gdy spełnia się na niej wola Boża. Ziemia staje się piekłem, gdy sprzeciwia się woli Boga. Niekiedy mówimy ‘zgotować komuś piekło’.

Jak rozpoznajemy wolę Bożą? Według Pisma Świętego człowiek w swym najgłębszym wnętrzu zna wolę Bożą. Papież Benedykt XVI w swej książce Jezus z Nazaretu pisze, że jest w nas głęboko zakorzeniona tzw. współwiedza z Bogiem, którą nazywamy sumieniem. Jednak ta współwiedza z Bogiem już na samym początku historii uległa w nas osłabieniu; nie zniszczeniu lecz osłabieniu. Znamy historię upadku człowieka z ks. Rodzaju. Pan Bóg dał człowiekowi takie przykazanie: „Z wszystkich drzew tego ogrodu możesz spożywać, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci spożywać, bo gdy z niego spożyjesz, na pewno umrzesz”. To przykazanie ma dwie części. Część pozytywna: z każdego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania tyle, ile chcesz. Druga część tego przykazania ma charakter negatywny, ma charakter ostrzeżenia: ,,ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci spożywać, bo gdy z niego spożyjesz, na pewno umrzesz”. Bóg obdarowuje i ostrzega. Bóg zwraca się do człowieka dwojako dając i zabraniając. Jednak hojność obdarowującego Boga jest niewspółmiernie większa od postawionego zakazu. Ze wszystkich drzew możesz jeść, a z jednego nie. Człowiek zaakceptował pierwszą część przykazania, a pod wpływem podstępu szatana odrzucił drugą (nie lubi jak się mu czegoś zakazuje). Od tego momentu człowiek nie radzi sobie, gdy mu się czegoś zakazuje. Widzi w tym agresję, zamach na wolność, brak tolerancji. Wola Boga i wola człowieka zaczęły się oddalać.

Dlatego Bóg ponownie do nas przemówił i udzielił nam historycznych, dodatkowych korepetycji w postaci Dziesięciu Przykazań. Słowa Przykazań nie są ciężarem nałożonym z zewnątrz. Są one objawieniem samej istoty Boga, a jednocześnie człowieka; są wykładnią naszej ludzkiej egzystencji. Bóg poprzez dziesięć słów podał jakby kody naszej egzystencji, rozszyfrował ją przed nami. Człowiek nie ma wątpliwości wobec tak ukazanej woli Boga.

Wzorem pełnienia woli Bożej jest Jezus Chrystus. Jezus nauczał, że wola Boża jest dla Niego najważniejszą zasadą działania. „Moim pokarmem jest pełnić wolę Ojca”. W Ogrójcu modlił się: „Ojcze oddal ode mnie ten kielich, ale nie moja lecz Twoja wola niech się stanie.” Jedność z wolą Ojca stanowi podstawę Jego życia. W świetle tego co powiedzieliśmy, to sam Jezus jest niebem, bo w Nim spełniła się całość woli Boga. Nasza wola, pchana własnym ciężarem oddala nas od Boga, ale w Jezusie możemy znów stać się skrawkiem nieba. Tak więc w tej trzeciej prośbie modlimy się koniec końców o to, żebyśmy się coraz bardziej zbliżali do Jezusa. Im więcej w nas Jezusa, tym więcej w nas woli Boga.

Modlitwa Ojcze Nasz składa się z siedmiu próśb. Bóg chce żebyśmy Go prosili. Prosimy – „bądź wola Twoja Boże” – ale jednocześnie mamy swoją wolę, swoje zamiary, pragnienia, cele, coś na czym nam zależy. I prosimy Boga, by nam pomógł w realizacji naszych planów. I nieraz człowiek ma wrażenie, że Bóg nie słucha. Szczególnie w chwili cierpienia, osobistej tragedii, człowiek czuje się przez Boga niewysłuchany, opuszczony. I jest to chyba częsty powód, że człowiek od Boga odchodzi.

Ewa – najmłodsza córka Marii Curie-Skłodowskiej – napisała biografię swojej sławnej matki. Opisała min. bardzo trudne chwile z okresu młodości Marii Skłodowskiej. Maria była najmłodszą z pięciu sióstr. W 1874 r. umarła najstarsza siostra Zosia, a nieco później matka zachorowała na gruźlicę. Wraz z ojcem wszystkie córki modliły się o wyzdrowienie matki. Matka nie wyzdrowiała i umarła. To doprowadziło 11-letnią wtedy Marię do głębokiej depresji i utraty wiary w Boga. Ewa w biografii matki, napisała: „po tym wydarzeniu na zawsze okrył ją nieprzenikniony welon odosobnienia i zamknięcia się w sobie (…), stała się nieuleczalnie i żałośnie samotnym człowiekiem.”

„Wie Ojciec wasz niebieski czego wam potrzeba, zanim go poprosicie”- mówi Jezus. On wie, ale jest pytanie, czy my wiemy. I te niekończące się modlitwy są po to byśmy sobie zdali sprawę czego tak naprawdę potrzebujemy. Ktoś powiedział – Jeśli Bóg odpowiada na twoją modlitwę – wzmacnia twoją wiarę. Jeśli Bóg zwleka z odpowiedzią – hartuje twoją cierpliwość. Jeśli twoja modlitwa pozostaje niewysłuchana – tzn. że Bóg ma dla ciebie coś o wiele lepszego niż to o co prosisz.

Postępowanie Boga z nami jest procesem dydaktycznym. Bóg dając uczy. Nie zawsze to czego pragniemy i prosimy w modlitwie pokrywa się z tym czego rzeczywiście potrzebujemy. Bóg daje nam, ale zawsze wymagając. Zachowuje się zawsze jak wytrawny pedagog i dydaktyk, który obdarowując chce czegoś człowieka nauczyć. Swój dar opakowuje w problem do rozwiązania. Jest to dar, który kształtuje człowieka, formuje go, a nie tylko cieszy jak zabawka dziecko. Przykładem tego, w jaki sposób Bóg wysłuchuje naszych próśb jest następujący wiersz – modlitwa.

MODLITWA DO PANA BOGA

„Prosiłem Boga, by odebrał mi moją pychę
I Bóg powiedział nie
Powiedział mi, że to nie on ma ją zabrać
Ale ja mam ją odrzucić.

Prosiłem Boga, by uzdrowił moje niepełnosprawne dziecko
I Bóg powiedział nie
Odpowiedział, że dusza dziecka jest zdrowa
A jego ciało tymczasowe.

Prosiłem Boga, by obdarzył mnie cierpliwością
I Bóg powiedział nie
Powiedział, że cierpliwość jest ubocznym rezultatem wielkich trudności
I nie można jej otrzymać
Ale można ją wywalczyć (na nią zasłużyć.)

Prosiłem Boga, by dał szczęście
I Bóg powiedział nie
Powiedział, że on daje błogosławieństwo
A szczęście w jest w moich rękach.

Prosiłem Boga, by oszczędził mi cierpienia
I Bóg powiedział nie
Powiedział, że cierpienie odrywa Cię od światowych trosk
I przybliża do Mnie.

Prosiłem Boga, by sprawił, żeby mój duch wzrastał
I Bóg powiedział nie
Powiedział, że sam muszę wzrastać
A on będzie mnie korygował.

Prosiłem o siłę
I Bóg dał mi trudności, by uczynić mnie silnym.

Prosiłem o mądrość
I Bóg dał mi problemy do rozwiązania.

Prosiłem o odwagę
I Bóg dał mi niebezpieczeństwo do pokonania.

Prosiłem o miłość
I Bóg dał mi nieszczęśliwych ludzi
Bym im pomagał

Prosiłem o przysługę
A On dał mi sposobność.

Nie otrzymałem nic, czego pragnąłem
dostałem wszystko, czego potrzebowałem
moja modlitwa została wysłuchana”.

Bóg niekiedy sięga po środki radykalne, szczególnie w sytuacji, by uchronić człowieka przed zmarnowaniem życia, a nawet wiecznym potępieniem. Ilustracją tej prawdy może być następujący dialog.

Do siedzącego przy śniadaniu w szpitalnej stołówce Centrum Onkologii zamyślonego księdza podszedł mocno wychudzony chłopak w kraciastej piżamie ze swoim skromnym posiłkiem na tacy:

– Można się do księdza dosiąść?

– Jasne – przytaknął jakby nadal nieobecny facet w koloratce.

– Ksiądz tutaj to do kogoś, czy ze sobą? – kontynuował pytania chłopak.

– Ze sobą, ale to początek drogi – odpowiedział ksiądz wciągając się w rozmowę – Z lekarzem już wiemy, że jest, ale nie wiemy z jakiej grupy i w jakim stopniu rozwoju.

– Ksiądz się nie martwi – uśmiechnął się chłopak – Niech ksiądz żyje najzwyczajniej normalnie jak dotąd.

– A czy teraz ja mogę ci zadać pytanie? – zwrócił się z badawczym wzrokiem ksiądz, który był pewien, że siedzący przed nim łysy młodzieniec przypominający bardziej cień człowieka o niemal trupim wyglądzie skóry musi być onkologicznym pacjentem dość długo.

– Niech ksiądz pyta. Powiem jak na spowiedzi – roześmiał się chłopak.

Ksiądz dość niepewnie jakby wiedział, że o pewne rzeczy nie wypada wypytywać mimo wszystko zapytał przyciszonym głosem:

– Jesteś młody, bardzo młody i tak bardzo chory. Nie masz o to żalu? Żalu do Boga? Żalu do świata? Żalu do losu?.

– Proszę Księdza, mam obecnie 21 lat i choruję na raka od 16 roku życia – zaczął odpowiadać młodzieniec, jakby przygotowany na to pytanie – I nic lepszego nie mogło mi się przytrafić.

Jak miałem 14 lat mój tata wyprowadził się do młodszej kobietki niż mama. Moje gimnazjum – szkoda gadać – myślałem, że tak mało zgranej społeczności szkolnej nie ma na świecie. A ja? Wypieszczony jedynak. Spadochroniarz z podstawówki. Taki typowy gnojek bez ambicji, bez chęci do nauki i bez chęci do pobożnego życia. Właściwie bez chęci do normalnego życia. Proszę mi wierzyć księże, że mimo bierzmowania wcale mi też nie było z Panem Bogiem po drodze.

I przyszła zmiana.

Kiedy zachorowałem rodzice umówili się, że będą mnie odwiedzać w klinice naprzemiennie, aby nawet się nie spotkać na szpitalnym korytarzu, ale ekonomia wzięła górę i tata zaproponował, że skoro codziennie do mnie przyjeżdża, to może zabierać matkę po drodze. Po jednym z powrotów ode mnie tata wysadzając mamę pod blokiem zapytał czy może wrócić. Wrócił I tak już zostało. Po roku urodził mi się braciszek, a lekarz zgodził się na przepustkę, abym został chrzestnym. Wiem, że nie zdążę założyć własnej rodziny, ale mam już dzieciaka jak swojego i do tego brata! I mogę się cieszyć z jego rozwoju, śledzić jak rośnie i jakie robi postępy. I jestem przekonany, że jak mnie już nie będzie, to będzie komu jeździć na mojej deskorolce, a rodzice na starość nie zostaną sami.

A w gimnazjum z powodu mojej choroby najpierw zintegrowała się moja klasa, a wkrótce cała szkoła… Bal charytatywny jeden, drugi… Rozgrywki sportowe… Aukcje przedmiotów i autografów jakiś sławnych ludzi, którzy pewnie mnie nie znają… Mi już żadna kasa nic nie pomoże, a oni tak się rozkręcili, że chcą dalej wspólnie działać.

I chyba najważniejsze: uważam, że jest ogromnym przywilejem wiedzieć, że miesiące, tygodnie i dni się kończą. I w pewnym momencie okazało się, że jestem taki uprzywilejowany, że już nic nie da się zrobić.

Po pierwsze – swoje dni przestałem marnować na głupoty, na kłótnie, na uprzykrzanie życia innym. W miarę możliwości naprawiłem wyrządzone szkody i napisałem kilka listów do ludzi, których skrzywdziłem – w tym do mojej wychowawczyni.

Po drugie – rozdysponowałem też swoje rzeczy i nagrałem komórką kilka godzin monologu z myślą o moim braciszku. Jestem też przygotowany na spotkanie z Bogiem odnawiając życie sakramentalne i zaprzyjaźniając się z Matką Bożą przez codzienny różaniec póki sił mi starczy.

Proszę księdza – aż trudno w to uwierzyć, ale ten mój nowotwór przyniósł w życiu tyle dobra. Nie trzeba bać się śmierci. Trzeba bać się zmarnować swoje życie.

* Michał zmarł w niespełna 4 miesiące po naszej rozmowie – w Święto Matki Bożej Różańcowej – 7 października.

Kiedy codziennie mówimy: „bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi”, pamiętajmy, że wola Boża to najlepsze co w życiu może się nam przydarzyć.

 

ks. Jacek Golbiak 

  • Liturgia dnia

  • Msze Święte

    W niedziele i święta:
    8.00, 10.00, 12.00 i 17.00
    W tygodniu:
    17.00

  • Spowiedź

    codziennie 30 min. przed Mszą świętą

    w niedziele – w czasie Mszy świętej

  • Kancelaria Parafialna

    Najlepiej po prostu przyjść na Mszę świętą o godz. 17:00. Po liturgii pomodlić się jeszcze chwilę jakąś „białogońską” modlitwą, np. PRZEMIEŃ NAS, PANIE,/ PRZEMIEŃ NAS, PANIE JEZU,/ PRZEMIEŃ NAS, PANIE JEZU CHRYSTE,/ I ZMIŁUJ SIĘ NAD NAMI, a potem śmiało wkroczyć do zakrystii… Znajdziemy tam jakiegoś pomocnego duszpasterza. Gdyby nikt nie nie okazał nam zainteresowania, to zawsze można sięgnąć po tajemniczą i niezawodną broń: zawołać „SOLO DIOS BASTA”, to na pewno poskutkuje!
    (wejście do kancelarii od ul. Fredry, obok zielonej kapliczki Świętej Joanny Beretty Molli)

  • RSS Diecezja Kielecka

  • Polecane

  • Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.