Mieszkańcy Kafarnaum nie dostrzegali w Chrystusie ani „Umiłowanego Syna Bożego”, ani „Świętego Bożego”, lecz genialnego lekarza. Przynosili zatem do Niego wszystkich chorych, a On ich uzdrawiał. Jezus miał władzę nad wszelką niemocą i żadna choroba nigdy nie była ani nie jest dla Niego problemem. Uzdrawiał, ale nie chciał, by ludzie potraktowali Go wyłącznie jako lekarza. Nie przyszedł na ziemię, by leczyć choroby, lecz by prawdziwie uszczęśliwić
człowieka.
Każdy cud który dokonywał był bramą do nowego życia. Tego cielesnego ale również duchowego. Bo jakże zmieniało się życie trędowatych, paralityków czy opętanych, gdy Jezus oczyścił ich z choroby. Wielu z nich poszło za Nim, wielu zostało w domach rodzinnych aby głosić to czego doświadczyli ale byli i tacy, którzy odzyskawszy zdrowie ochłonęli z emocji i pozostali wierni swoim grzechom czy nawykom. Dziś Jezus dokonuje cuda na naszych oczach. Największym z nich jest Eucharystia. Bóg poprzez posługę kapłana przychodzi do człowieka. Daje nam Swoje Ciało jako pokarm w doczesnej pielgrzymce. Abyśmy Nim umocnieni odzyskiwali siły do zmierzenia się z życiowymi sztormami. I choć rzadko widzimy na niej spektakularne uzdrowienia ciała, to przemiany duchowe dokonują się wielokrotnie.
Może o tym zaświadczyć osoba modląca się za trudnego współmałżonka, matka którą wyrodna córka zostawiła bez środków do życia, chory który się znalazł na krawędzi życia i śmierci, czy młodzieniec proszący o zgodę dla kłótliwych rodziców.
Jezu wszyscy Cię szukają. Przychodzimy i my, jako ludzie spragnieni spotkania z Tobą, nie po to, aby wykrzyczeć swoje plany i życzenia. Przychodzimy aby się ogrzać w Twojej obecności i otrzymać błogosławieństwo, czyli zapewnienie że zawsze jesteś z nami.