Błogosławiony KS. MIGUEL PRO (1891-1927), którego rocznicę śmierci dzisiaj obchodzimy (jezuita został rozstrzelany 23 listopada 1927 r.), jest wspaniałym przykładem odwagi i radości w obliczu prześladowań.
Kiedy bł. Miguel miał dziewiętnaście lat, wstawał nad ranem, by obserwować gwiazdy na niebie. Doświadczenie piękna stworzonego przez Boga zachęciło go do podjęcia refleksji o powołaniu do kapłaństwa, a także… było przyczyną niewyspania sąsiadów, gdyż zdarzało mu się krzyknąć: ¡Viva Mi Padre Dios, Stworzycielu takiego piękna! Poczekaj, mała gwiazdko – lub duża – aż zobaczysz, jak cię prześcignę, zostawiając ślad na niebie.
Podczas meksykańskiego powstania Cristeros (tzw. Cristiada) na podstawie fałszywych oskarżeń ks. Pro został skazany na śmierć. W zamyśle rządu egzekucja miała mieć wymiar pokazowy, aby zniechęcić i zastraszyć katolików, zaproszono więc reporterów. Jezuita z różańcem w jednej ręce i krzyżem w drugiej krzyknął przed śmiercią „Viva Cristo Rey!” (Niech żyje Chrystus Król!). W procesji pogrzebowej uczestniczyło dziesiątki tysięcy ludzi, a jego śmierć dała katolikom jeszcze więcej energii do walki w obronie wiary.
Czytając listy meksykańskiego jezuity odkrywamy, że łączył w sobie niewzruszoną wiarę z zaraźliwym poczuciem humoru – potrafił śmiać się złu w twarz: Widzę rękę Boga wyraźnie we wszystkim, tak wyraźnie, że niemal obawiam się, że jednak mnie nie zabiją. To byłaby dla mnie porażka. Wzdycham już, by pójść do nieba i grać na gitarze z moim aniołem stróżem.
Dzisiaj nadal inspiruje… o czym świadczy piosenka Jacoba Rudda: